Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0270.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

orszak ruszył z powrotem, i gdy zdala doszła ich wesoła pieśń wędrownych kleryków, Cztan począł ocierać pot ze swych zarosłych policzków i parskać, jak koń, Wilk zaś ozwał się, zgrzytając zębami:
— Do gospody! do gospody! gorze mi!...
Poczem, pamiętając, co im poprzednio ulżyło, chwycili znów głaz i przetoczyli go zapalczywie na dawne miejsce.
Zbyszko zaś jechał wedle Jagienki, słuchając pieśni opatowych szpylmanów, lecz gdy ujechali pięć albo sześć stajań, zatrzymał nagle konia i rzekł:
— Ba, miałem dać na mszę za stryjkowe zdrowie i zabaczyłem: wrócę się.
— Nie wracaj! — zawołała Jagienka: — poślem ze Zgorzelic.
— Wrócę, a wy nie czekajcie na mnie. Z Bogiem!
— Z Bogiem! — rzekł opat. — Jedź!
I twarz mu poweselała, a gdy Zbyszko znikł im z oczu, trącił nieznacznie Zycha i rzekł:
— Rozumiecie?
— Co mam rozumieć?
— Pobije się w Krześni z Wilkiem i Cztanem, jako amen w pacierzu, ale tegom chciał i do tegom prowadził.
— To morowe chłopy i jeszcze go poranią, i co z tego?
— Jakto co z tego? Jeśli za Jagienkę się pobije, to jakże mu potem o tej Jurandównie my-