Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podał Krzyżak, i korzystając z przysługującej błaznom na wszystkich dworach wolności, odrzekł:
— Dużo miodu w ziemi Dobrzyńskiej, dla tego ją trutnie obsiadły. Bij-że ich, królu Władysławie!
— Naści i odemnie grosz, boś dobrze powiedział — rzekł Kropidło — jeno pamiętaj, że gdy leziwo się urwie, to bartnik kark skręci. Mają żądła te malborskie trutnie, które Dobrzyń obsiadły, i niebezpiecznie leźć na ich barć.
— O wa! — zawołał Zyndram z Maszkowa, miecznik krakowski — można ich wykurzyć!
— Czem?
— Prochem.
— Albo toporem barć ściąć — rzekł olbrzymi Paszko Złodziej z Biskupic.
Zbyszkowi rosło serce, sądził bowiem, że takie słowa zapowiadają wojnę. Ale rozumiał je i Kuno Lichtenstein, który przebywając długo w Toruniu i Chełmnie, wyuczył się polskiej mowy — i nie używał jej tylko przez pychę. Teraz jednak, podrażnion słowami Zyndrama z Maszkowa, utopił w nim swoje szare źrenice i odrzekł:
— Zobaczymy.
— Widzieli ojce nasze pod Płowcami, a i my widzielim pod Wilnem — odpowiedział Zyndram.
— Między prawdziwymi chrześciany! — powtórzył z naciskiem Kuno Lichtenstein.
— Jakże? — zawołał, podnosząc głowę, biskup krakowski Wysz; — zali to nie w odwie-