Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0026.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Książę mój małżonek dopiero za cztery, albo pięć dni zjedzie.
— Pan Bóg potrafi i z daleka szczęście zdarzyć, a tymczasem niech nam, ubogim, wolno będzie choć wina z klasztoru przynieść.
— Radzi odwdzięczym — rzekła księżna.
Gdy zaś zakonnik wyszedł, poczęła wołać:
— Hej Danusia! Danusia! wyleźno na ławkę i uwesel nam serce tą samą pieśnią, którą w Zatorze śpiewałaś.
Usłyszawszy to, dworzanie prędko postawili na środku izby ławkę. Rybałci siedli po jej brzegach, między nimi zaś stanęła owa młódka, która niosła za księżną nabijaną miedzianemi ćwiekami lutnię. Na głowie miała wianeczek, włosy puszczone po ramionach, suknię niebieską i czerwone trzewiczki z długiemi końcami. Stojąc na ławce, wydawała się małem dzieckiem, ale zarazem przecudnem.
— Dalej, Danusia! dalej — wołały panny dworskie.
Ona zaś wzięła przed się lutnię, podniosła do góry głowę, jak ptak, który chce śpiewać, i przymknąwszy oczęta, poczęła srebrnym głosikiem:

„Gdybym ci ja miała

Skrzydełeczka, jak gąska,
Poleciałaby ja
Za Jaśkiem do Szląska!“

Rybałci zawtórowali jej zaraz, jeden na gęślikach, drugi na dużej lutni; księżna, która miłowała nad wszystko świeckie pieśni, poczęła kiwać