Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 348.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na pogrzebie Scholastyki nie było nikogo z obcych, prócz staréj poczciwéj kumy, która się dzieckiem opiekować przyrzekła. Wiedziano, że Antoni nie ma złamanego szeląga przy duszy i że nie będzie miał za co upić się potém na pociechę w szynku. Jakoż nie było nietylko na to, ale nawet na księdza i na podzwonne przy spuszczaniu zbitéj z czterech desek trumny do grobu.
Stara kuma ubolewała nad tém przez całą drogę z powrotem, ale Antoni zamachnął znowu ręką aż mu w kościach chrupnęło.
— Dosyć jéj się nadzwonili za życia — odrzekł chmurno. — Skonania jéj spokojnego nawet nie dali. W ostatniéj godzinie dzwonili jéj nad uszami jak psu... Pan Bóg ją téż do swéj chwały i bez dzwonienia przyjmie, a im... zapłaci!... — dokończył przez zaciśnięte zęby.
Odtąd rzadko już kto mógł się u niego słowa dopytać i spojrzeć na niego było nie miło, tak zawsze zasępiony chodził.
W nocy zwłaszcza, gdy wstawał na dźwięk dzwonka otwierać bramę, miał coś niedobrego w spojrzeniu i głową nawet nie kiwnął, gdy mu kto na dłoń dziesiątkę rzucił.
Tak tém téż wszystkich lokatorów do siebie zniechęcił, że nietylko zaprzestali dawać mu dziesiątki, ale skarżyli się ciągle na niego przed gospodarzem, aż go ten zniecierpliwiony oddalił