Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 347.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już o prośbie swojego stróża, która go tak bardzo rozśmieszyła.
O dziesiątéj godzinie zrana, Antoni tak samo jak dnia poprzedniego stał nad zlodowaciałym rynsztokiem i wsparty na drągu patrzył znów bezmyślnie w ulicę. Napozór nie widać w nim było żadnéj zmiany. Ha! Inna to rzecz przezroczysta cera wiotkiéj, romantycznéj dziewicy, na któréj lada smętniejsze przy księżycu dumanie, lada łezka uroniona nad losem bohaterki najświeższéj powieści odradza się zaraz interesującą bladością i podkrężeniem powłoczystych oczu, a inna rzecz gruba skóra spracowanego biedaka, przez którą trudno się przebić takiemu nawet bólowi, co jest ostry jak miecz obosieczny. Więc téż mówimy powszechnie, że ci ludzie nic nie czują.
Po niejakim czasie młody doktor ukazał się na chodniku.
— Jakże się ma wasza żona? — zagadnął męża Scholastyki zwykłem pytaniem.
Antoni zdjął czapkę i pokłonił mu się nizko.
— Umarła, proszę łaski pana doktora — odpowiedział.
— Umarła? — powtórzył młody lekarz z tą obojętnością, jaką daje ciągłe obcowanie ze śmiercią... — a więc przesilenie...
Antoni zamachnął ręką, lecz twarz jego przybrała na chwilę taki dziko-rozpaczny wyraz, że doktor nie pytając daléj, odszedł w milczeniu.