Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 345.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zrywając się z klęczek, a palce jego żony rozwiodły się bezwładnie, gromnica upadła na ziemię i zgasła.
W izdebce, w któréj lampa już dogorywała ostatkami nafty, zrobiło się prawie ciemno.
Tymczasem dzwonienie nie ustawało, a jednocześnie szturmowano do bramy, jakby ją chciano z zawias wysadzić.
Wstrząśnienia były tak silne, że je aż służba w kuchni usłyszała. Jeden z lokajów zbiegł na dół.
— Cóż u licha ciężkiego! — zawołał, wpadając jak bomba do stróża — ogłuchliście, czy co? Toż to się tam od półgodziny dobijają, że i umarły-by usłyszał!
Antoni stał przy łóżku nieruchomy; oczy mu tylko w pomroce błyszczały, jak u zwierza.
— Spytaj się jéj, czy usłyszy — rzekł ponuro — spytaj... i — dodał ściskając pięść — wynoś się ztąd, pókiś cały, bo jak mi Bóg miły...
Posunął się o krok ku niemu, ale lokaj, którego oczy oswoiwszy się z ciemnością, dostrzegły trupią twarz Scholastyki i leżącą na ziemi gromnicę, poznał co się stało i cofnął się pośpiesznie.
Antoni cisnął za nim klucze od bramy i zatrzasnął drzwiami z całéj siły! Cóż go to teraz obchodziło? wszak wiedział że Scholasia nie słyszy już nic... nic zgoła; więc niech się tam świat cały przewraca i trzęsie, byle go zostawiono same-