Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 337.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będzie, komu wynajmowałem. My w kieszenie kundmanów nie patrzymy; przypuszczamy tylko, że kto chce jeździć karetą, ten musi mieć na to.
Uśmiechnął się znowu trochę, bo był wesołego usposobienia i cała ta historyja dosyć go bawiła. Poraz pierwszy miał do czynienia z podobnym kundmanem; stanowiło to pewną rozmaitość w jego nudnem zajęciu.
Antoni zrozumiał, że prośby na nic się nie zdadzą.
Wrócił do domu w stanie drewnianego osłupienia, jakie czasem ogarnia człowieka, gdy po rozpaczliwéj walce zakłada ręce i czeka z ponurą rezygnacyją, by go to, czemu się bezskutecznie bronił, dosięgło.
On wprawdzie w dosłownem znaczeniu, rąk ani na chwilę nie założył, bo z powodu balu więcéj miał jeszcze do roboty przez cały dzień niż zwykle.
Zawołano go do pomocy w kuchni, do noszenia wody, pchnięto za jedną i drugą posyłką; on to wszystko robił, jakby przez sen: gdyby mu kazano skakać na jednéj nodze, byłby skakał także, do tego stopnia opuściła go wszelka siła odporności.
Tymczasem zapadł wieczór.
Scholastyka, nad któréj łóżkiem stawał chwilowo chmurny i milczący, powiedziała mu słabym głosem, że ją „śpiączka ogarnia” i rzeczywiście około dziesiątéj uspokoiła się zupełnie —