Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 328.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Otwierajcież — powtórzył niecierpliwie chłopak. — Czy wam źle w głowie, czy co?
Istotnie, mogło mu się źle zrobić w głowie.
Ten bal dzisiejszy, to znaczyło, jak to już z doświadczenia wiedział, turkotanie kilkudziesięciu karet pod samemi drzwiami jego izdebki, krzyki stangretów i lokajów, dźwięki hucznéj orkiestry, rozlegające się po całem podwórzu, to znaczyło najhałaśliwszą noc wtedy właśnie, kiedy, jakby na urągowisko, życie jego biednéj Scholasi domagało się ciszy i spokoju.
Tymczasem woźnica myśląc, że ma do czynienia z pijanym, ruszył ramionami i sam zaczął koło bramy szturmować.
To wyrwało Antoniego z osłupienia. Machinalnie roztworzył ciężkie podwoje, poczém sam wprowadził wolniuteńko konia za hołoblę.
— Moi złoci, ino cicho — ozwał się stłumionym głosem — kobieta mi ciężko chora. Doktor powiedział... O Boże! Ty, mój Boże!
— Ano, to co innego — odparł chłopak.
I obaj zaczęli wynosić z wozu piękne, szerokolistne krzewy i wonne rośliny i ustawiać je na marmurowych, dywanem wysłanych schodach.
Antoniemu ręce się trzęsły z pośpiechu. Zdawało się, że chce z tém skończyć co prędzéj, by spełnić jakieś nagłe powzięte postanowienie.
Jakoż ledwo zamknął napowrót bramę, machnął z determinacyją ręką, mruknąwszy: — Niech