Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 319.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto to mówi, że niema dobrych ludzi na świecie — mruczał, manewrując drągiem — albo to prawda? Albo to pan nie dobry? Przyjdzie co dnia, opuka mi kobietę, ostuka, język zobaczy, za puls weźmie, lekarstwo zapisze, i żeby choć grosz wziął za to? Jeszcze się gniewa, gdy mu dziękować. Niech mu ta Pan Bóg milionami zapłaci. Albo to mój gospodarz nie dobry? Płaci mi święcie co miesiąc sześć rubli, o kolędzie pamięta, nie sposponuje człowieka, nie zwymyśla. Et! żeby tylko Scholasia wyzdrowiała, toby ta było jeszcze jakotako.
I przy tych słowach uśmiechnęły mu się prawie usta, pomimo, że zimno było dotkliwe, że mu ręce od dźwigania ciężkiego drąga grabiały, że od rana jeszcze nie usiadł i że ta jego dola, z którą się tak dobrodusznie godził, byłaby przejęła zgrozą i wstrętem każdego z tych przechodniów, co go mijali, zakutani w futra po same uszy, z pełną kieszenią, pełnym żołądkiem i głową pełną urojonych pretensyj do świata, dlatego może, iż im na nim było dobrze.
Ułatwiwszy się z rynsztokiem, Antoni odstawił drąg, otworzył leżące na zydelku pod bramą blaszane pudełko z czerwonym proszkiem, umaczał w nim kawałek sukna i wziął się do czyszczenia mosiężnéj główki dzwonka, sterczącéj w wydrążeniu muru.
Przy téj robocie twarz spochmurniała mu znowu.