Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 309.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Raz, pamiętam w pogodną, jesienną niedzielę wyszliśmy razem na spacer. Rzadko nam się to teraz zdarzało, ale żona moja była tego dnia w lepszem usposobieniu i chętnie przystała na moją propozycyję.
W bramie musieliśmy przystanąć trochę, czekając, aż wyjedzie kareta naszego sąsiada. Stał on właśnie w eleganckim angielskim paltocie z jedną nogą na stopniu karety i wydawał rozkaz stangretowi dźwięcznym i pewnym siebie głosem człowieka, przyzwyczajonego, by go słuchano. Miał w postawie dużo szyku i swobody pańskiéj, a w czarnym matowym kapeluszu było mu bardzo do twarzy.
Ja od czasu choroby wyglądałem mizernie, a w moim podszarzanym paltocie i niepierwszéj świeżości rękawiczkach, musiałem stanowić bardzo niepochlebną dla mnie sprzeczność z tym młodym wdowcem.
Widziałem jak wzrok mojéj żony przebiegł od niego do mnie; widziałem niewidzialne dla każdego innego oka ściągnienie jéj ciemnych brwi i odgadłem, że nas porównywa, tego tylko odgadnąć nie mogłem, czy to czyniła poraz pierwszy...
Przechadzka ta była dla mnie torturą i mówiłem sobie, że byłaby wolała pojechać z nim karetą, niż iść ze mną piechotą i prowadziłem ją przez ulicę, jak delikwent palony podejrzeniem,