Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 305.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ona z głową opartą na ręku, patrzyła gdzieś w przestrzeń z wyrazem smutku i znudzenia.
— Patrz, mój aniele — rzekłem tuląc ją mocno do piersi — czy widok tych portyer, bronzów i dywanów, nie przejmuje cię żalem, żeś się na zawsze ze mną związała! Kto wié... może znalazłby się jaki bogaty starzec, który w zamian za twoją piękność i młodość, dałby ci to wszystko... tylko ty biedaczko nie mogłabyś mu tak ziewać, bo starzy mężowie despotyczniejsi są niżeli stare żony. Ale za trochę kłamanego uśmiechu i przymuszonéj pieszczoty, miałabyś na zawołanie karety i loże pierwszego piętra, brylanty i aksamity. Powiedz, czy nie pożałujesz tego?...
Moja żona zarzuciła mi rączki na szyję.
— Nigdy, nigdy, nigdy — powtarzała przyciszonym głosem, a ja po każdym wyrazie całowałem jéj drżące, różowe usteczka...
................
Minęło dwa lata. Przez ten czas byliśmy zdaje mi się tylko raz w teatrze, nie wyjechaliśmy ani razu na letnie mieszkanie, nie słyszeliśmy ani jednéj wokalnéj znakomitości, nie dawaliśmy u siebie tygodniowych wieczorów... mimo to byliśmy bardzo szczęśliwi!... Moja żona była nawet szczęśliwszą niż ja... mnie brakowało jeszcze czegoś... małego na biegunach łóżeczka i różowych rączek, wyciągających się ku mnie z białéj pościółki i dziwnem mi się zdawało trochę,