Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 291.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieszkaniu. Nie zrozumiałem go dobrze. Wbiegłem na schody, nucąc hulaszczą piosenkę. Z tą piosenką wszedłem do pokoju, nie zdejmując kapelusza i zatoczyłem się przy progu. Na ten widok siedząca naprzeciwko drzwi kobieta w czerni, powstała, wyciągając ręce, — krzyknęła przeraźliwie i upadła na ziemię.
To była moja matka, a raczéj był to trup mojéj matki, bo gdym się nad nią pochylił, już nie żyła.
Wezwany natychmiast doktor stwierdził pęknięcie serca, mówił o organicznéj w niém wadzie, bo ją dawniéj leczył, o wielkiem osłabieniu ustroju nerwowego, ale ja wiedziałem, że ją zabił widok pijanego syna i wytrzeźwiłem się z tą myślą na zawsze, zapóźno!
W trzy dni potém.., szedłem za trumną, kołyszącą się na czarnym wozie i nie było wtedy większego nędzarza nademnie na całéj ziemi. Matkę, honor, przyszłość, spokój, wszystko co było moje, zabrał mi ten wóz czarny i wiózł z głuchym turkotem, a ja wpatrywałem się w niego szklannemi oczyma i nie czułem nic... nic... tylkom słuchał tego turkotu i myśl o nim kręciła mi się wkółko po głowie.
Aż na jednéj ulicy... tylko nie bierz pan tego za efekt powieściowy — moje dzieje ubarwienia nie potrzebują — na jednéj ulicy spotkał się z żałobnym pochodem jakiś powóz i przystanął, by go przepuścić.