Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 277.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, że nie robiąc uszczerbku moim zajęciom, będę mógł dać sobie parę tygodni wakacyj.
Dusza rwała mi się do Warszawy, myśl niespodzianego odwiedzenia mojéj gwiazdy tak mnie opanowała, że ledwo się przemogłem, aby dnie świąteczne spędzić z matką, a nazajutrz potém byłem już w drodze.
Przyjechałem wieczorem. Zapóźno już było na wizytę w domu jéj wujenki, gdzie się zawsze z etykietą liczyłem, ale szczęściem był to czwartek, dzień przyjęcia u kolegi, pobiegłem więc tam pewien, że ją zastanę.
Nie omyliłem się.
Jak za pierwszym razem ujrzałem ją siedzącą pod oknem w ulubionym nizkim fotelu. Była ubraną czarno, według swego zwyczaju, ponsowe kwiaty płonęły w lśniących puklach, wachlarz, „mój” wachlarz migał w drobnych rączkach. Jedyne, wolne obok niéj miejsce zajmował mężczyzna młody jeszcze, którego powierzchowność uderzyła mnie jako niezwykle szlachetna i ujmująca.
— Kto to taki? — zapytałem pierwszego lepszego ze znajomych.
— Nie znasz go? a, prawda! tyś teraz cudzoziemcem między nami. To głośny podróżnik X.., obecnie great attraction Warszawy. Kobiety się nim zachwycają, a i on jedną, jak widzisz — dodał z uśmiechem, wskazując na nią oczyma.
Przeszedłem salę, stanąłem przed niemi, a ona