Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 263.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bóg wié jak długo, gdyby ona nie odezwała się pierwsza:
— Słowo moje nie było pisane na piasku, a jednak już śladu z niego niema — rzekła z uśmiechem, poglądając na medalion, z którego napis starły moje gorące pocałunki.
— Wziąłem je ustami do serca — odpowiedziałem stłumionym głosem — to mój skarb.
Popatrzyła na mnie zamglonemi oczyma i podała mi swą maleńką białą rączkę, a ja tuliłem ją w dłoniach i do ust przyciskałem, rozstać się z nią nie mogąc. Ta rozkosz trzymania w uścisku drżących paluszków kochanki była dla mnie taką nowością... i tak mnie upajała!...
Ona sama wreszcie cofnęła rękę powoli.
— Zadowolony pan jesteś ze swojéj gwiazdy? — zapytała miękko.
— Jestem szczęśliwy! — odparłem, tonąc oczyma w jéj oczach.
W parę dni potém z upoważnienia mojéj ukochanéj, złożyłem wizytę owym krewnym, u których gościła. Rodzice jéj mieszkali na wsi, ona lubowniczka życia wiejskiego, tylko na letnie miesiące do nich zjeżdżała, resztę roku spędzając w Warszawie u jakiejś dalekiéj wujenki, która bez jéj towarzystwa obejść się prawie nie mogła.
Była to młoda jeszcze wdowa, mająca syna jedynaka i ojca żwawego staruszka przy sobie, kobieta bardzo bogata, światowa i prowadząca dom na wykwintną stopę.