Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 253.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kamiennéj posadzce, nie domyślając się, jak wysoko stawała w mojem pojęciu. Czy długo to trwało — nie wiem. Może pięć minut — a może godzinę... Są momenta wymykające się z pod zwykłéj rachuby czasu.
Łkania jéj stawały się coraz rzadsze, aż ucichły zupełnie. Dźwignęła się i odsłoniła twarz mocno zarumienioną. Łzy jéj musiały być z tych palących, co schną prędko od własnego żaru, bo oczy miała już suche, choć trochę nabrzękłe.
Wstała z klęczek, a ja cofnąłem się szybko, myśląc, cobym zrobił, gdyby się ku tym drzwiom skierowała? poszła jednak prosto, wzrokiem tylko w moją stronę zboczywszy, ale dojrzeć mnie nie mogła, na to trzeba było chyba wiedzieć, że tam jestem.
Gdy ucichło echo jéj stąpań, opuściłem kryjówkę, zgiąłem kolano i dotknąłem ustami miejsca, na którém klęczała. Nie zaręczyłbym, czy łza tam nie upadła. Był on może grzesznym ten hołd oddany stworzeniu w przybytku Stwórcy, lecz Bóg mi go pewno przebaczył... bom ja wtedy — kochał.
Eugenjusz przestał mówić i zapatrzył się w ziemię, jakby tam szukał owéj perły swoich wspomnień, pierwszéj łzy, pierwszéj miłości. Nie przerywałem milczenia; on téż wprędce podniósł głowę, odgarnął włosy z uśmiechem wpółlekceważącym, wpół-smętnym i ciągnął daléj...
— Wieczorem prosiłem matki, aby mi zagra-