Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 251.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wagi, zatrzymałem się u wnijścia z boku, dopiéro zobaczywszy ją niknącą w głębi kaplicy, poszedłem środkiem kościoła i stanąłem za drzwiami wiodącemi do wielkiego ołtarza. Z ukrycia tego mogłem ją bezpiecznie obserwować.
Klęczała oparta o baryerkę, odgradzającą ołtarz Matki Boskiej od reszty kaplicy, profilem do mnie zwrócona, zasłaniając drugą połowę twarzy splecionemi rączkami. Czarne rondo kapelusza rzucało lekki cień na blady policzek; czarne rękawiczki uwydatniały delikatność drobnych jéj rysów, powleczonych w téj chwili wyrazem posągowego znieruchomienia, jakiém tchnie tylko zupełna bezmyślność lub wielkie skupienie. Usta miała zamknięte, ale oko utkwione w wizerunku Świętéj Dziewicy mówiło, że duchem wznosiła się ku niebu.
O takiéj właśnie modlitwie nieméj, bez żadnych oznak zewnętrznych myślałem zawsze, kiedym ją sobie schyloną u tronu Stwórcy wystawiał.
Drżałem prawie, aby nie zaczęła bić się w piersi i żegnać; byłoby to rozdarło urok ekstazy, która i mnie ogarniała nieznacznie.
Jakaś rzewność spłynęła mi do serca, przypomniałem sobie, „że są na świecie białe anioły z skrzydłami białemi,” że są poświęcane dłonie, które serce człowieka nad przepaściami życia niosą; uczułem tęsknotę za takim aniołem i głos jakiś mi szepnął, że ta, w któréj dotąd tylko świe-