Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi stosunkami, nie mając żadnych innych i w towarzystwach zgoła nie bywając, kobiet tak prawie jak nie znałem. Ale nie mąciłem matce jéj rojeń i oboje bawiliśmy się cackiem przyszłości jak dzieci.
Tak rzeczy stały do jesieni trzeciéj od mego wyjścia z uniwersytetu, a dwudziestéj piątéj w mojém życiu. Pewnego wieczora przechodziłem pod filarami teatru, z którego właśnie po skończonem widowisku wysypywał się tłum liczny. Nie chcąc tracić czasu na przeciskanie się, bo śpieszyłem do domu, zszedłem nieco na bok; lecz zaledwie zrobiłem kilka kroków po bruku, potknąłem się o jakiś przedmiot. Spojrzałem — był to wachlarz. Widocznie właścicielka musiała go zgubić wsiadając do powozu, bo leżał w miejscu, gdzie zwykle podjeżdżają ekwipaże. Medalion ze słoniowéj kości świecił na nim po ciemku, jak jasna żrenica, zupełnie, jak gdyby wachlarz patrzył na mnie jednem okiem i napraszał się, bym go od nieochybnego stratowania ochronił. Gdym go podnosił, zaleciała mnie silna woń magnolii, jaką był przesiąknięty. Czy pan lubisz ten zapach? Mnie on zawsze odurzał i w rezultacie przyprawiał o ból głowy, mimo to przekładałem go nad wszystkie inne. Teraz za to jest mi tak wstrętnym, że jeżeli w czyścu będą mnie perfumować magnoliją i grywać mi preludyje Szopena, już tém samém dostatecznie odpokutuję za moje grzechy.