Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poprze nasze prośby — mówił zwracając się do matki téj poetycznéj latorośli.
— No, Kamileczko, napisz wierszyk — rzekła mama, takim tonem, jakimby powiedziała: No, Kamileczko, nasmaruj bułkę masłem.
— Ależ, mamo, doprawdy! — ja... ja nie potrafię... w obec tylu osób... ach! nigdy!
— Ależ, panno Kamillo!
Wreszcie po długich naleganiach, lękliwa poetka obiecała, że spróbuje.
— Co to jest? — zapytał nazajutrz rano znakomity pisarz, rozbudzony dźwiękami muzyki, która pod jego oknami wygrywała uroczystego marsza.
— To zwyczaj tutejszéj orkiestry witania nowo przybyłych gości — objaśnił pan Ewaryst, który wypiwszy już dwa kubki, wstąpił właśnie do przyjaciela, aby go zabrać ze sobą na promenadę.
— Jakże smaczno spałem — mówił przeciągając się uczony. Posłużyła mi wczorajsza przechadzka. Gdyby nie ci muzykanci, nie byłbym się jeszcze obudził. Proszę cię, Ewaryście, wynieś im guldena i niech sobie idą.
Pan Ewaryst skierował się ku drzwiom, lecz nagle stanął zdziwiony.
Za oknami ozwał się chór kilku głosów męzkich, trochę ochrypniętych, lecz dość zgodnych, śpiewających jakąś pieśń, któréj słów trudno było rozróżnić!