Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nował pan Karol. (Prezesowa była stryjenką panny Martyny). — Oni pewno także przedewszystkiem o najładniejszéj pannie pomyślą.
— Masz racyę. Chodźmy do prezesowéj.
Przez drogę radzono w dalszym ciągu nad wycieczką. Wybrano miejscowość mającą być jéj celem, jednę z najpiękniejszych i najdalszych w okolicy, obmyślono parę niespodzianek i postanowiono przy zaprosinach napomykać zlekka damom o objętych programem przyjemnościach, by je skłonniejszemi uczynić do poświęcenia balu dla wycieczki.
Los bawi się czasem w płatanie ludziom mniéj lub więcéj pożądanych figielków. W sieni domu, w którym mieszkała prezesowa, nasi wycieczkowicze zetknęli się z trzema balowiczami: panem Wiktorem, owym bezwiednym wielbicielem panny Jadwigi i jakimś jeszcze galicyjaninem, razem z nimi weszli do pokoju, razem się przywitali i razem usiedli, dając im tém do zrozumienia, że się w niczem uprzedzić nie pozwolą.
Po wymienieniu kilku ogólnych uwag, rozmowa się urwała. Prezesowa i panna Martyna domyślały się, że obie sytuacyje mają na celu coś ważniejszego niż zapytanie o zdrowie lub pochwalenie pięknéj pogody.
— Przyszliśmy... — zaczął pan Wiktor.
— Przychodzimy... — ozwał się jednocześnie pan Gustaw.
Obaj umilkli rzucając na siebie pełnym niechę-