Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Za co mi pan dziękujesz? — zapytała panna Jadwiga zdziwiona.
— Nie domyślasz się pani? Za tak łaskawe przyjęcie mego nieśmiałego hołdu — odparł pan Bronisław z wymowném spojrzeniem na różę.
Panna Jadwiga zrobiła się sama podobną do róży, tylko nie herbacianéj. Było w tém rumieńcu trochę pomięszania, a więcéj jeszcze gniewu, wywołanego zarozumiałością konkurenta.
— Sama sobie zerwałam tę różę — rzekła sucho, a pan Bronisław wstrzymał swe zapędy jak maszynista wstrzymuję pociąg, gdy ujrzy wywieszony znak ostrzegający.
Pan Gustaw ze swojéj strony układał dalsze plany.
Trzeba mu było wplątać kogoś w akcyją, w któréj jedyną rolę grały dotąd kwiaty. Ale kogo?
Naturalnie nie siebie, ani żadnego ze swoich przyjaciół.
Chodziło mu także o to, aby ów mniemany rywal mógł być istotnie niebezpiecznym dla biednego pana Bronisława. Nie spał pół nocy, bo czyż umysł, tak ważnemi sprawami zajęty, może być Morfeuszowi posłusznym — ale znalazł.
Wybór jego padł na galicyjanina z arystokratyczną powierzchownością, o którym, choć dopiéro przed kilku dniami przyjechał i żadnych stosunków nie miał, wiedziano dobrze, że bardzo bogaty i że hrabia z antenatów.
Panna Jadwiga pochwaliła raz jego piękne uło-