Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 067.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którego cierpiéć nie mogę, uda się podobno polowanie. Uważałeś jak się kręcił koło téj przystojnéj litwinki, co to ma miéć milijon w gotowiźnie. I wyobraź sobie — panna, gąska zwyczajnie, zawiesiła serduszko na jego wyszwarcowanym wąsiku.
— Skądże to wiesz?
— Wszyscy o tém mówią. Jak Boga kocham, ja się rozchoruję ze zmartwienia, jeżeli mu się powiedzie. Ci posagowicze, to moja śmierć.
— A gdyby go tak odpalić? — zagadnął pan Gustaw, któremu uśmiechała się myśl tak bohaterskiego czynu.
— Ba, żeby — ale kto téj sztuki dokaże?
— Naprzykład ja!
— Ty?
— A tak. Znasz mnie, że jak sobie co postanowię, to już rzecz skończona. Posagowicz pójdzie z kwitkiem.
W téj chwili młodzieniec ten przeszedł spiesznie koło nich z bukietem w ręku, nie domyślając się wcale jaki na niego knuto spisek.
— Dobrze, dobrze — rzekł pan Teofil spoglądając za nim ze złośliwą radością — kupuj kochanku bukiety, ekspensuj się, tak, żebyś za co wyjechać nie miał — dostaniesz figę w nagrodę.
Słuchaj Gutku, jeżeli ty to zrobisz, to już ja w tém, że ci medal pamiątkowy wybijemy.
Pan Gustaw wąsa tylko musnął i założywszy nogę na nogę, przypatrywał się niedbale swoim lakierkom.