Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 065.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panowie i panie! — zaczął — zanim przystąpię do zapoznania was z cudnymi kwiatami poezyi naszéj, pozwólcie, iż rzucę okiem na niwę, która te kwiaty wydała.
— Otóż masz! — szepnął pan Teofil — on tu jeszcze będzie orał i siał poetycznie, zanim do tych kwiatów dojdzie. Mój Gutku, trąć mnie, gdy zasnę.
Ale i panu Gustawowi byłby się przydał taki bodziec, bo w ciągu trzygodzinnéj konferencyi nieraz mu się oczy kleiły i tylko myśl, że tak wpływowa jak on osobistość zasnąć nie może, wstrzymywała go od drzémki. Pan Teofil za to chrapał w najlepsze, a pan Klemens kiwał się jak chińska figurka od czasu do czasu tylko przy głośniejszém wykrzykniku, prostował się i powtarzał: „ba, ba, ba!” tonem wielkiego znawcy.
Reszta publiczności ziewała ukradkiem lub rozmawiała półgłosem; niektórzy wysuwali się, połowy niedoczekawszy — poeta na to nie zważał. Był w swoim żywiole. Grzmiał jak Jowisz, jęczał jak Elektra, zatapiał palce we włosy, zaciskał pięście i wywracał oczy, a w chwilach spokojnéj ekstazy poprawiał tęgo wykrochmalone mankiety.
Nakoniec, pożegnany rzęsistymi oklaskami, bo my lubimy klaskać, byle się sposobność po temu zdarzyła, zszedł z estrady mocno wierząc, iż wieczór ten był dla niego prawdziwym tryumfem.
W każdym razie naładował on mu dobrze portmonetkę, a panu Gustawowi zjednał gorącego wielbiciela i popularność jego powiększył. Panna