Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i przejść po nim jak po jednym z tych kamieni, co zawalały drogę. Wybrał tedy pośrednią alternatywę i stanąwszy tuż nad głową poety, ozwał się gromko:
— Przepraszam pana.
Zainterpelowany skoczył na równe nogi i podniósł w górę nos, któremu przestrach odjął zwykły melancholijny wyraz.
— Toś się pan zląkł! — zawołał pan Gustaw kontent, że po całodniowéj samotności ma się do kogo odezwać!
— Nie panie, nie zląkłem się — odparł z godnością poeta — tylko z krainy marzeń wróciłem do rzeczywistości.
— Hm! — mruknął pan Gustaw, a że rosła w nim ochota do pogawędki, połączona z ciekawością bliższego poznania téj oryginalnéj osobistości, która od początku zwracała jego uwagę, wymienił więc swoje nazwisko, dodając, że bardzo mu będzie miło resztę drogi w towarzystwie odbyć.
— Anatol Wiesław Z. — odrzekł poeta kłaniając się z powagą. Życzeniem mojém było poznać pana i zaiste zdumiony jestem, że się tak stało. Życzenia moje tak rzadko się spełniają!
To powiedziawszy przeczesał włosy i zapatrzył się ponuro w pobliski kamień.
— Jeżeliś się pan chciał ze mną zapoznać, to sposobności ku temu nie brakło — zauważył pan Gustaw. — Spotykamy się po kilka razy dziennie.
— Ja — odparł poeta odrywając wzrok od ka-