Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Panna Martyna tylko trzymała go trochę zdaleka, choć pan Teofil na złość panu Karolowi, przysięgał się, że ta niewzruszona ukrainka zakochana po uszy w „kochanym Gutku.” Nawet odludek poeta zapałał ku niemu gorącym sentymentem i podarował mu zbiór swoich poezyj (wydanych własnym nakładem) ze strzelistą dedykacyją. Bo téż, jak zobaczymy, melancholijny piewca miał za co być wdzięcznym panu Gustawowi.
Jednego razu, ten ostatni, dla pokazania paniom, zwłaszcza pannie Martynie, że temperament jego podlega pewnym romantycznym zachciankom, co zawsze korzystne na kobietach robi wrażenie — puścił się na cały dzień w góry sam, bez przewodnika nawet. Prawdę powiedziawszy, daleko się nie zapędzał, bo go chodzenie męczyło, ale wdrapawszy się na jakąś skałę, kilka godzin na niéj przespał — ten jednak szczegół wieczną dla świata pozostał tajemnicą.
Nad wieczorem już nasz turysta, zstępując ostrożnie po kamieniach, spostrzegł coś czerniejącego na ścieżce, która go na dół wiodła. Zrazu myśl o opryszkach przemknęła mu przez głowę i pomacał się po kieszeni, w któréj miał rewolwer, lecz podszedłszy bliżéj przekonał się, że był to poeta, w malowniczéj pozie, wsparty o skalisty obryw góry. Nie chcąc go ruszać z miejsca, pan Gustaw musiał go albo wyminąć, co mu (panu Gustawowi) groziło skręceniem karku, albo postawić nogę na ramieniu zadumanego wieszcza