Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwała, był tak melodyjny i rzewny, jak echo ukraińskiéj dumki. Uśmiech za to miała figlarny i dołeczki na różowych policzkach, a w pasie choć ją ręką objąć.
Nie potrzebuję chyba dodawać, że tyle na raz wdzięków zrobiło na panu Gustawie odpowiednie wrażenie i że ani na chwilę o powodzeniu swojém przy niéj nie zwątpił.
Słaby łacinnik, wiedział przecież, że „śmiałkom fortuna sprzyja”, zamiast się więc zmieszać, zadrżéć i oniemiéć, jak się to zdarza zwykle studentom i poetom, w chwili, gdy ich strzałka Kupidyna choćby tylko koło serca ukole, pan Gustaw złożył gracyjonalny ukłon pannie Martynie i, wyraziwszy doborowemi słowy swą radość z zaszczytu jaki go spotkał — poprosił o bilet na ów bal dla ubogich.
Panna Martyna dała mu nietylko bilet, ale i uśmiech, za który pan Gustaw dopłacił 45 guldenów, kładąc na stole 50 florenowy papierek i nie przyjmując reszty jaką mu drobne paluszki pięknéj sprzedawczyni oddać chciały.
Doktorowa trąciła pod stołem pannę Martynę, a otaczający spojrzeli ciekawie na hojnego dawcę, który uznawszy, że zrobił wrażenie, wycofał się z wielkim taktem, zostawiając pana Karola przy jego ideale.
Zaledwie uszedł parę kroków napotkał pana Teofila, który przywitał go z serdecznością dawno niewidzianego przyjaciela i ująwszy go pou-