Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja piję na cześć pudru!
— A ja na cześć różu!
— Ja na część szynijonów!
Podochocone już towaszystwo krzyczało na całe gardło, trącając się kieliszkami i rozlewając wino po obrusie.
— Panowie! — zagrzmiał pan Karol wskoczywszy na krzesło — a ja wznoszę zdrowie téj, która nie używa żadnych kosmetyków i dodatków!
— Ale ba! znajdźno taką!
— Radbym widziéć!
— Ba, ba — wtrącił z przejęciem małomówny pan Klemens — inaczéj zwany konfesyjonałem.
— A panna Martyna? — zarzucił tryumfująco pan Karol, wiedząc z góry, że stawia argument, którego zbić nie można.
— Prawda! prawda! — potwierdzono zewsząd, nawet pan Klemens powtórzył trzy razy: „Ba, ba, ba!” — z najwyższém uznaniem.
— Któż to ta panna Martyna? — zapytał pan Gustaw.
— Ukrainka, ideał Karolka — objaśnił pan Ignacy.
— Tak samo jak was wszystkich — bronił się zdobywca serc. — Bo to widzisz pan — dodał, zwracając się do nowego towarzysza — każdy z nich ma inną boginię, do któréj wzdycha z urzędu, ale wszyscy extra podkochują się w pannie Martynie. Mała im z tego pociecha, bo panna Martyna tak dba o nich...