Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 307.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zgadnie trzy razy, co ona pomyślała, pójdzie na śmierć; zetną mu głowę i kwita.
Stary król martwił się tem niesłychanie, lecz nic poradzić nie mógł. Raz jej pozwolił wybrać sobie męża, jakiego będzie chciała, i nie mógł cofnąć słowa; a na zgryzotę jego córka nie zważała. Bardzo złe miała serce. Ile razy zjawił się nowy konkurent, królewna przyjmowała go uprzejmie, a że nie umiał odgadnąć jej myśli, to nie jej wina; wiedział przecież, o co chodzi i na co się naraża; po cóż był taki śmiały?
Biedny król każdego roku jeden dzień poświęcał na modły, aby królewnie zmiękczyło się serce. Od poranka aż do nocy klęczał wtedy ze wszystkimi rycerzami, ale to nic a nic nie pomagało. Cały naród zresztą bardzo nad tem ubolewał i nawet stare babcie, które lubiły wódeczkę, na znak żałoby dolewały do niej czarnej farby. Cóż więcej zrobić mogły?
— O szkaradna królewna! — zawołał Janek oburzony. — Gdybym był starym królem, dałbym jej porządne rózgi! Zasłużyła na to doskonale.
Wtem na drodze usłyszeli okrzyk ludu:
— Wiwat! wiwat!
To królewna przejeżdżała. Była tak piękną, twarz miała tak dobrą i smutną, że ludzie zapominali o jej złości i nie mogli jej wierzyć, patrząc na nią. Otaczało ją dwanaście najpiękniejszych panien, w białych sukniach, na czarnych prześlicznych wierzchowcach, każda ze złotym tulipanem w ręku. Rumak królewny był biały, kosztownie przybrany w dyamentowe i rubinowe ozdoby. Suknię miała złocistą, a w ręku szpicrutę, podobną do promienia słonecznego. Na głowie dyadem, niby szereg drżących gwiazd w czarnych włosach, a płaszcz z motylich skrzydeł.