Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 234.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strojach nabierały w usta wody i głośno przelewały ją w gardziołkach, co miało naśladować głos słowika; mandaryni i dworzanie kiwali głowami, nawet służba wyrażała zupełne zadowołenie, a to znaczy bardzo wiele, bo jej dogodzić — jak wiadomo — trudniej, niż najwyższym dygnitarzom.
Słowem powodzenie śpiewaka było nieporównane.
Miał odtąd zostać na cesarskim dworze i zamieszkać w pałacu, w klatce złoconej, z której wolno mu było wylatywać na przechadzkę dwa razy dziennie i raz każdej nocy. Do posługi dano mu dwunastu lokai, a każdy do nóżki ptaka przywiązał jedwabny sznurek, aby mu lepiej było latać.
W całem mieście nie rozmawiano o niczem, tylko o cudownym ptaku i jeśli dwie osoby spotykały się na ulicy, to zamiast powitania, jedna z nich natychmiast wymawiała „sło“ — a druga kończyła „wik.“ Dwunastu kupców imieniem słowika nazwało dzieci swoje, choć z tych „Słowików“ żaden nie miał w gardle struny słowicznej.
Dnia pewnego cesarz otrzymał pakiecik z napisem: „Słowik.“
Pewno nowe dzieło o naszym śpiewaku — rzekł zadowolony.
Lecz w pakiecie nie było książki, tylko słowik sztuczny, zrobiony bardzo dziwnie i misternie, a cały osypany brylantami, rubinami i szafirami.
Gdy nakręcono tę maszynkę, sztuczny słowik zaśpiewał zaraz pieśń długą i uczoną. Przytem bardzo wspaniale poruszał ogonem, który się mienił blaskiem kosztownych kamieni. Na szyi miał jedwabną wstążeczkę z napisem: — „Czemże jest słowik Dalaj-Lamy w porównaniu ze słowikiem cesarza chińskiego!“