Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I znowu zabawiła ropucha dni kilka w przyjemnem towarzystwie. Potem zapragnęła iść dalej. Czuła dziwną tęsknotę do czegoś lepszego, a nieznanego.
— W drogę — rzekła sobie.
Tyle rzeczy jeszcze miała do poznania! Nad nią świeciły gwiazdy, jak złote iskierki, księżyc i słońce wypływały na niebiosa, posuwały się wyżej, wysoko, wysoko, i zniżały napowrót.
— Kto wie, czy ja i teraz jeszcze nie jestem w studni — myślała żaba — prawda, większej i piękniejszej, ale zawsze głębokiej. Chciałabym się znowu wydostać tam, na górę! Och, jak tego pragnę! Jaka tęsknota pociąga mię dalej, wyżej, bez końca!
Spojrzała na błyszczący, jasny księżyc w pełni i pomyślała znowu:
— A może to jest wiadro, które się spuszcza na dół? Gdybym w nie wskoczyć mogła, gdzieby mnie wyniosło? A może słońce jest tem wielkiem wiadrem?
Takie błyszczące i takie ogromne! Tam mogłybyśmy pomieścić się wszystkie. Trzeba tylko nie ominąć sposobności i uważać. Trudno to dosyć, bo oślepia blaskiem, ale kto chce coś poznać...
— O, tak mi w głowie coś świeci chwilami! Jaśniej niż klejnot, o którym mówiła nam babka. Tego nie mam z pewnością, ale co mi po nim? Nie rozumiem, jaką rozkosz sprawiać może. Ach, i nie myślę o nim wcale. Dalej, dalej w drogę, do szczęścia, do światła! Czuję w sobie wielką wiarę, chociaż i obawę razem. Co mnie znów czeka? Byle naprzód, prosto!
Posuwając się zwolna, jak każda ropucha, nasza znajoma znalazła się wreszcie na drodze, wzdłuż której po obu stronach ciągnęły się ludzkie mieszkania, otoczo-