Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.3 135.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inni. Tak więc, od panowania Augusta III, już tylko po domach prywatnych bywały oracje chłopców, którzy co trzeci wyraz uderzali młotkiem o podłogę a włóczyli się i po domach warszawskich po kilkunastu razem. Chłopstwo — powiada Kitowicz — dłużej zachowało ten obyczaj, nachodząc i rozśmieszając po chatach i szynkowniach, a kiedy gdzie podobny spotkali oddział, przychodziło nieraz do walki, w której nie obeszło się bez guzów. Jest zwyczaj, że kto raniej wstał w Kwietnią niedzielę, ten budził innych, uderzając śpiących palmą i mówiąc:

Wierzba bije, nie ja biję.
Za tydzień — wielki dzień,
Za sześć noc — wielka noc.

Kwindecz. Z pomiędzy gier hazardownych francuskich, najwięcej upowszechnionym był w Polsce w XVIII w. kwindecz. Ksiądz Karol Żera, franciszkanin konwentu drohickiego, zapisał z powodu tej gry następującą anegdotkę: Gdy raz panicz, wysłany na edukację zagraniczną, zgrał się do koszuli w kwindecza i powrócił goły jak bizun, rodzic kazał rozpostrzeć kobierzec i powiada, stojąc nad synalkiem z dyscypliną, jakby przy rozpoczęciu onej gry: — „Grywałeś, mój synku, kwindecza z grafami, zagrasz go dzisiaj ze mną! Kwindecz! — dajcie mu plag dziesięć! Kart! — dajcie mu drugie dziesięć! Akord! — dajcie mu trzecie dziesięć! Krepa! — dajcie mu czwarte dziesięć! Rest! — dajcie mu piąte dziesięć! Aż mój panicz, wijąc się jak węgorz w matni, zawoła w tym punkcie z płaczem: — „Panie ojcze, zlituj się, Basta!“ — „A mój miły synu — odpowie na to udobruchany nieco ojciec — czegóżeś tak długo grę przeciągał i dopiero po piątej dziesiątce zabastował!“




Z akt Nuncjatury w Metryce koronnej księga 10.

Labirynty w ogrodach. Za dawnych czasów w niektórych ogrodach nietylko magnatów ale i szlachty przeznaczano pewną część ziemi na urządzenie labiryntów, z mnogiemi ścieżkami poprowadzonemi w różnych kierunkach, ukrytemi w nieprzejrzystych krzewach, tak że trzeba było pewnej zręczności, aby dojść do celu, t. j. do środka labiryntu, gdzie zwykle stawiano ławeczki dla odpoczynku. Za czasów, gdy Józef Ignacy oraz Kajetan Kraszewscy uczęszczali do gimnazjum w Swisłoczy, istniał jeszcze w ogrodzie po Wincentym Tyszkiewiczu referendarzu labirynt, z bardzo licznemi ścieżkami, po których krążąc można było łatwo zabłądzić, ponieważ w