Strona:PL Feta w Coqueville (Émile Zola) 027.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A co?... Co tam takiego?!... — poczęto nań wrzeszczeć z całych sił.
Nie odpowiadając wcale, śmiał się coraz serdeczniej. Gestykulował przytem w taki sposób, jak gdyby chciał powiedzieć: —„Ale się też zdziwicie!...“ Poczem zczepiwszy „Wieloryba“ z swoją łodzią, holował go ku brzegowi. Niespodziewane widowisko wprawiło chwilę później w niebywałe zdumienie Coqueville.
Na dnie barki trzej rybacy: Rouget, Delfin i Fouasse, leżeli w śnie błogim, na znak rozwaleni, chrapiąc, z zaciśniętemi pięściami, pijani jak bele. W pośrodku trójki stała mała beczułka z dnem odbitem, którą musieli napełnioną na morzu napotkać i z której się tak uraczyli; treść jej zaś musiała być bardzo smakowitą, bo z rozbitej beczułki wypito ją co do kropli, z jaki litr najwyżej wylał się na dno barki i zmięszał się tam z wodą morską.
— O! świńtuch jeden!... — wykrzyknęła Rougetowa brutalnie, przestając szlochać na widok pijanego męża.
— A co?... Piękny połów! — ozwał się La Queue, udając okropne obrzydzenie.
— Do dyabła — odparł polowy — rybak łowi, co mu się trafi. Złapali w każdym razie przynajmniej beczułkę, kiedy wasza barka i tego nie złapała.
Wójt zamilkł z urażoną miną. Tymczasem Coqueville podniosło wrzawę jarmarczną. Teraz