Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 415.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   407   —

— A cóż? Zawsze jedno i to samo: że roboty ma dość dużo, Jańcia zdrowa i często mię wspomina, że niczego nie potrzebuje...
— Janie! o kim ty mówisz! O żonie swojéj?
— No tak; alboż co?
— Ja cię pytałem o list od Pauli!
Czoło Mirewicza zbiegło się w tysiąc zmarszczek.
— A! Od Pauli! nie miałem! Od trzech blizko tygodni listu od niéj nie miałem!
— Jakto! i tak obojętnie to znosisz? Jabym poleciał!
Mirewicz ręką machnął.
— At! — rzekł — tak to łatwo latać!
Rozmawiając tak, stali na chodniku. Mirewicz często wejrzenia rzucał na dom Skierskiego. Parę razy westchnął i dłoń po czole przeciągnął.
Tego samego dnia, gdy wrócił do domu, oddano mu list, z poczty przyniesiony. Na kopercie poznał pismo Pauli. Po trzech tygodniach milczenia, odezwała się nakoniec. Rozdzierając kopertę, wzruszony był widocznie. Doświadczył takiego wrażenia, jakby w uszach jego zadzwonił znowu głos, który przez miesięcy kilka strumienie miodu wlewał mu do piersi, jakby przed wzrokiem jego mignęła znowu twarz, z któréj przez miesięcy kilka wyczytywał czarujące zgłoski mądrości głębokiéj i najognistszéj miłości. Ręce mu drżały trochę, gdy papiér rozwijał, a oczy, rozpłomienione znowu, chciwie list czytać za-