Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 413.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   405   —

padały, zżółkł. Ktoś z blizkich znajomych, ujrzawszy go, zawołał:
— Co ci się stało? Czyś suchot dostał?
Suchot nie miał jeszcze, ale widoczném było, że toczyły go jadowite robaki zgryzot. Czasem, gorączkowym krokiem przechadzając się po mieszkaniu swém, uderzał się dłonią w czoło i wołał:
— A to dopiéro położenie! ani w prawo, ani w lewo!
Ożymski przychodził do niego codziennie, ale zamiast, jak dawniéj, czytać, albo dysputować, albo głośno i długo na losy swe wyrzekać, siadali naprzeciw siebie i siedzieli nieruchomi, w grobowém milczeniu pogrążeni. Raz Mirewicz, nie podnosząc oczu, odezwał się:
— Wiész co? jeżeli tak dłużéj potrwa, klientelę stracę. Zaniedbuję interesa i czuję się do niczego niezdatnym.
Ożymski nie odpowiedział nic i dopiéro po długim kwadransie milczenia, rzekł:
— I ja tak samo. Bardzo przypuszczam, że lada dzień z biura mnie wypędzą.
Znowu obaj opuścili głowy na piersi i z oczyma szklisto utkwionemi w przestrzeń, milczeli. Po kwadransie, Ożymski przemówił znowu:
— Jakże potężnym jest wpływ kobiéty!
Innym razem, kamedulskie posiedzenie swe z przyjacielem Mirewicz przerwał zapytaniem: