Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 411.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   403   —

Nazajutrz pokój Pauli, ten rozkoszny pokój z portyerami, dywanami, lampami i kadzielnicą, świadkiem był długich, łzawych pożegnań jéj z Janem. Rozłączenie zatarło w obojgu pamięć o wszelkich urazach i niezadowoleniach, a rozbudziło najsłodsze wspomnienia i najgorętsze uczucia. Nie na długo wprawdzie rozłączali się, bo Paula przyrzekała wrócić, gdy tylko matce jéj będzie nieco lepiéj, a na wypadek, gdyby długo jéj tam pozostać przyszło, Jan ją odwiedzi.
— Przyjedź, Jasiu, przyjedź koniecznie... jabym bez ciebie już żyć nie mogła... O! te chwile, któreśmy razem spędzili, czy one jeszcze wrócą? Muszą wrócić! nie prawdaż, że muszą wrócić? Ja-bym rozstania z tobą na zawsze nie przeżyła! Pisz tylko do mnie, pamiętaj, co tydzień, dwa razy na tydzień, nie! nie... codzień!... Ja także pisać będę co dwa dni, albo i codzień... mój ty najdroższy!
Z Ożymskim, który stawił się, o ile mógł najwcześniéj, pożegnała się z serdecznością rodzonéj siostry, a kiedy Krzycki, w eleganckiém podróżném ubraniu, stanął w progu, była już zupełnie do podróży gotową. W białém świetle zimowego ranka, Julek Krzycki wyglądał jeszcze młodziéj, niż wczoraj. Było to po prostu dziecko. Z białą swą i różową twarzą, płowym wąsikiem, szczupłą postacią i blademi marzącemi oczyma, miał pozór pretensyonalnego trochę i wypieszczonego, ale dobrego i potulnego „blanbeka.” W ugrzecznionéj postawie i z kosztowną czapeczką