Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 399.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   391   —

Wstał, i w obu dłoniach biedne te drżące ręce kobiety ściskając, ze wzruszeniem rzekł:
— Zobaczę się z Ludwikiem, pomówię z nim...
— Proszę pana o to, — powtórzyła Ożymska, i ciszéj dodała: — Powinieneś pan uczynić to... powinieneś...
Innego wyrzutu nie uczyniła mu żadnego, ale gdy po odejściu jéj przechadzał się on po saloniku niespokojnym krokiem, w uszach jego brzmiały wciąż wyrazy: powinieneś pan! powinieneś!... A dlaczego powinien zrobić wszystko, co mógł, aby sprowadzić Ludwika z niebezpiecznéj drogi, aż nadto dobrze rozumiał i wiedział. I ta młodziutka Julcia, wypędzona w świat pomiędzy ludzi obcych i podobno złych! I ta matka, srodze upokorzona, a która z domu syna wynieść się nie ma dokąd!... nie ma dokąd! I te sprzeczki z krzyczeniem na cały dom i gaszeniem lampy! Wszystko to... Ale im dłużéj myślał, tém więcéj przekonywał się, że ze zwracaniem Ludwika na dobrą drogę będzie miał srogi kłopot. Co będzie, jeżeli powié mu on: „Mistrzu Wirgili! czynię tak, jako ty!” Biéda! To twarde życie rzeczywiste miewa dziwne komplikacye i niespodzianki!
Niespodzianie, bliziutko, w pracowni, oświetlonéj jedną świecą, rozległ się długi, szalony wybuch śmiechu. Na środku pokoju stała Paula, w téj chwili z miasta wracająca. Zgrabne futerko, wcięte w pasie i aksamitem obleczone; sukienna krótka spodnica,