Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 349.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   341   —

piękna. Jak można naprzykład do tego stopnia zaniedbywać swoje ręce!
Anna, z naiwném zrazu zdziwieniem, podniosła oczy, a spotkawszy się z błyszczącém i lekceważącém spojrzeniem, zarumieniła się mocno, lecz jeszcze nie odpowiedziała nic. Jednak burza uczuć, która wrzała w niéj przeszło od miesiąca, wybuchać nakoniec zaczęła. Dnia pewnego, przy wieczerzy, Paula patrzała na nią długo, aż ozwała się:
— Nie pojmuję, jak niektóre kobiéty żyć mogą tak... bez celu...
Anny ręce zadrżały, śmiało jednak na mówiącą oczy podniosła.
— Jeżeli to pani do mnie mówi — zaczęła — to, mając męża, dziecko i dom...
— Proszę cię, Anno... — błagalnie szepnął Mirewicz.
Umilkła natychmiast, ale Paula raz rozpoczętéj rozmowy zakończyć nie mogła.
— Mąż, dziecko i dom... — mówiła zwolna — bardzo to piękne rzeczy, ale trzeba pracować... trzeba koniecznie pracować...
— Proszę cie, Paulo... — przerwał Mirewicz.
Ale tym razem Anna wybuchnęła. Po raz piérwszy może w życiu ironia zawitała na dobroduszne jéj usta.
— O, proszę pani! — zawołała — nie trzeba na to być uczoną, aby wiedziéć, że są różne rodzaje pracy.