Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 343.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   335   —

oknami i ogródkiem. Schludność domu i kwiaty ogródka uśmiechały mu się tam zarówno, jak możność zdobycia czynności wpływowéj, choćby nad gatunkiem bruku. Marzenie to, acz skromne, łatwém do spełnienia nie było. Mirewicz, pełniąc sumiennie wszystko, co pełnić był powinien, od czasu do czasu wołał do siebie albo do jedynego powiernika swego: „Czy jestem zbrodniarzem, skazanym na ciężkie prace w podziemiach?” W znacznéj części miał słuszność. Z powodu wielu a wielu przyczyn, żyć w Ongrodzie znaczy to dla pewnéj kategoryi ludzi to samo, co żyć w podziemiu. Trzeba umiéć obchodzić się bez słońca — oto wszystko. Mirewicz o umiejętność tę nie starał się wcale. Utrzymywał, że ma jakieś do czegoś prawa i chodził czasem po brzydkich ulicach miasta z miną człowieka, który szuka czegoś i znaléźć nie może. Gieniusz Kolumba, albo śpiczaste bokobrody posiadać-by musiał ten, ktoby tu znaleźć potrafił coś pociągającego wyobraźnią i dającego umysłowi żywe zajęcie lub miłe wytchnienie.
Teraz, wieczorami, długo i obszernie opowiadał on Pauli wszystko, co kiedykolwiek przeniósł i przemarzył. Skarżył się na to i owo, co zawiodło go, obarczało, nudziło. Ożymski skarżył się także. Koleje jego były mniéj więcéj takież, jak Mirewicza — tylko że, mniéj wybredny, łatwiéj znajdował sobie pociechy i rozrywki. Od dnia przecież, w którym poznał Paulę, o brudnych ścianach cukierni, bilardzie,