Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 325.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   317   —

— Cóż robić, Andziu? — odpowiedziała. — Życie kobiety ubogiéj, a cudzego chleba darmo zjadać niechcącéj, balem być nie może. Szczęśliwą jestem, że jakkolwiek pracować nauczyłam się, a Helce, o! lepiéj i łatwiéj będzie na świecie, bo... ja jéj drogę toruję!
W pokoju Pauli tymczasem gwarno było i wesoło. Dwaj mężczyźni, próg pokoju tego przestąpiwszy, zamienili się spójrzeniem, pełném głębokiego zadowolenia.
— A co, Ludwiku? czy nie mówiłem ci? — znacząco zapytał Mirewicz.
— Ależ to raj prawdziwy? — z zachwyceniem zawołał Ludwik, i z rozkoszą na nizkiéj kanapce siadając, do gospodyni raju tego przemówił:
— Jesteś pani prawdziwą czarodziejką... Nie spodziewałem się nigdy, aby marzenia nasze kiedykolwiek tak świetnie ziścić się mogły. Prawda, Jasiu?
Ze słyszenia tylko i czytania znając wspaniałości tego świata, dwaj ci ludzie marzyli o nich jednak. Marzył o nich Mirewicz, przebywając brzydkie ulice miasta, albo, po trudach dnia, zasiadając w pracowni swéj do pisania sądowych podań; marzył téż Ludwik Ożymski nad szaremi stosami kancelaryjnéj bibuły, lub w kącie odymionéj cukierni, z brudnemi ścianami i poplamionym bilardem. W marzeniach Ożymskiego panowały piękne mieszkania, swobodne