Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 323.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   315   —

wstała nagle i szybko do pokoju swego weszła. Mirewicz, który zachmurzył się już był nieco, i młody człowiek z czarnemi oczyma, z-za grubych festonów portyery przesłali jéj pytanie:
— Czy można?
— Proszę, proszę! — odpowiedział srebrzysty głosik, bardzo wyraźnie tłumiący wybuch śmiechu.
Anna żałośnie na Józefę patrzała.
— Widzisz, Józiu? słyszysz?
Józefa, która uważnie przypatrywała się wszystkiemu, oba ramiona zarzuciła jéj na szyję i serdecznie ją ucałowała.
— Moja ty poczciwa, biedna Andziu! nie martw się znowu bardzo! to przejdzie!
Innéj pociechy znaléźć dla niéj nie mogła. Anna cichutko zapytała:
— Powiédz mi, Józiu, co to takiego metologia?
Nad wyrazem tym Józefa zastanowiła się chwilę.
— Nie wiem, moja Andziu... może meteorologia...
— Tak! tak!
Zwięźle i jasno Józefa wytłómaczyła jéj najogólniejsze znaczenie téj nazwy.
— A!... teraz już rozumiem, co to znaczy! Słyszałam wczoraj, jak wchodząc z Jasiem do swego pokoju, śmiejąc się, powiedział: „Ależ mój Jasiu! żona twoja jest wcieloną meteorologią”.
— A on co na to?