Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 300.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   292   —

Byli sami zupełnie; mogli swobodnie i bez przeszkody, zwierzać się i pocieszać wzajem. Pracownia i przedpokój rozdzielały małą bawialnią z jadalnym pokojem, gdzie na stojącéj w cieniu kanapie, siedziały dwie kobiety, z których jedna, trzymała na kolanach, śpiącą już małą dziewczynkę. Panna Józefa była już na wylocie, bo krucze włosy swe przykryła ciemnym kapeluszem i na ręce naciągała czarne rękawiczki.
— Czego ty dziś tak smutna, Anulku?
Smutna i zamyślona istotnie, Anna wstrząsnęła głową.
— Cóż chcesz? — rzekła — albo to wesoło słyszéć zawsze, że on nieszczęśliwym się czuje? Alboż to przyjemnie, kiedy on zejdzie się z kimś podobnym do siebie, nie módz do ich rozmowy słowa żadnego wścibić? Oj! moja Józiu! gorzka to biéda, kiedy żona głupszą jest od męża...
— No, no! przesadzasz-to, Andziu, przesadzasz! — wesoło uśmiechając się, pocieszała panna Józefa — ani ty nie jesteś idyotką, ani twój mąż nie jest geniuszem...
— Już to, co do tego — z żywością przerwała Anna — to już wybacz, ale ja sama wiem i uznaję, że on jest bardzo rozumny, uczony i że ja nie jestem stosowną dla niego parą... Ale ty, Józiu, uprzedziłaś się do niego, i od jakiegoś czasu, uważam, że unikasz go nawet... Szkoda! bo towarzystwo twoje sprawiało