Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 299.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   291   —

a ja zawsze widziałam w tobie tę inteligencyą, te zdolności...
— One-to, właśnie, czynią mnie teraz bardzo nieszczęśliwym. Posiadam żądzę wiedzy, poczucie piękna, popęd do zajmowania się szerokiemi sprawami, a żyję wciąż wśród głupiego, brzydkiego, ciasnego otoczenia. Praca na chleb sucha i nudna, i czytania samotne, o których z nikim nawet pomówić tu nie mogę, oto jest całe istnienie moje... Gorzko i ciężko czuję niezadowolone potrzeby umysłu mego, smaku i... nawet serca!
Łzy stanęły mu w oczach. Paula z wilgotnemi téż oczyma, otarła je z lekka cieniutką chusteczką. Pochwycił, pocieszając rękę tę, i gorąco ucałował.
— O, dawno! dawno już nie doświadczałem rozkoszy takiéj! — Westchnął — miéć przy sobie taką istotę, jak ty, Paulo, widziéć współczucie jéj, trzymać przy ustach tę śliczną rączkę...
Rączka oderwała się od ust jego, lecz w zamian, pieszczotliwie, siostrzano, przesuwała się mu po czole i włosach.
— Dlaczegoż to nie emancypujesz się, Jasiu? — szeptały drżące od wzruszenia, ponsowe usta — człowiek powinien walczyć o swoje szczęście i nie zrzekać się go nigdy... nigdy... Zrzekanie się szczęścia swego, dla jakichkolwiek przyczyn, jest samobójstwem... Bądź energicznym, odważnym, Jasiu i emancypuj się! Emancypuj się koniecznie, mój biedny Jasiu!