Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 288.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   280   —

Z gniewem niby wyrwała ręce z jego dłoni, i znowu na szezląg upadła.
— Cóż to? — zawołała — czy myślisz, że ja jestem taką kobietą, któréj komplementa mówić można? Wy nie możecie odwyknąć od waszych gąsek i kwoczek, żyjących cukierkami, któremi je karmicie... Ja, mój drogi, do innego już gatunku kobiet należę... Samodzielną jestem, od was, mężczyzn, ni czego nie potrzebuję, ani chleba, ani cukierków... Jak poznasz mnie dobrze, przekonasz się, że są już na świecie kobiety, które pod każdym względem mają prawo stanąć na równi z wami...
Wątpić było niepodobna, że wszystko to mówiła szczerze i z głębokiém nawet przejęciem się. Szlachetna duma podniosła wysoko czoło jéj, zarzucone płowemi loczkami, w oczach błysnął zapał, usta okrążył wyraz poważnego zamyślenia. Mirewicz spoważniał także, a na wyrazistéj twarzy jego odmalowała się głęboka radość. Wziął jéj rękę i z poważném rozrzewnieniem rzekł:
— Widzę, Paulo, że jesteś kobietą niepospolitą. Jakież to szczęście dla mnie, żeś tu przyjechała! Na pustyni téj będziemy razem, choćby przez czas jakiś, pracować, myśléć... będziemy sobie nawzajem dopomagać w znoszeniu ciężkiego życia...
Ze zdziwieniem na niego spojrzała.
— Ciężkiego? a dleczegoż ma być ono ciężkiém?
Uśmiechnął się gorzko.