Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 287.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   279   —

szy, znieruchomiał i zuchwale zjeżył się wysokiém swém skrzydłem.
— Słyszałam, że ożeniłeś się! zaznajom-że mnie z żoną swoją, bo przecież, dopóki u was mieszkać będę. Ale poczekaj, niech-że ci się przypatrzę! jak wyglądasz, czy bardzo zmieniłeś się? Z dziesięć lat już cię nie widziałam!
Zerwała się z szezlągu, i Mirewicza za ramiona pochwyciwszy, oglądać go zaczęła od stóp do głowy, niby wódz żołnierza, stającego do mustry. Ręce jéj przyciskały mu ramiona, a śmiałe oczy ciekawie i bystro zatapiały się w jego twarzy. Mirewicz, zdziwiony i zachwycony, oblał się silnym rumieńcem; Paula wybuchnęła rubasznym trochę, ale serdecznym, śmiechem.
— Cha, cha, cha! — śmiała się — rumienisz się, jak staroświecka panienka! cha, cha, cha! Czy, ożeniwszy się, przemieniłeś się w mniszkę? Otóż to! teraz mężczyzni przemieniają się w kobiety, a kobiety w mężczyzn. Rumienienie się, mój drogi, jest dowodem zbytniéj wraźliwości naszych nerwów... Ale wy tutaj ciemni pewno jesteście, jak w rogu, i nie śledzicie rozwijania się idei czasu...
Trzymając ręce jéj w swoich i patrząc w jéj oczy, Mirewicz, na-pół seryo, na-pół żartobliwie, mówił:
— Ależ owszem, śledzimy... śledzim... ja przynajmniéj, bardzo śledzę... w téj chwili jednak wiem, czuję i rozumiem to tylko, że jesteś śliczna!