Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 110.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   102   —

W izbie zrobiło się cicho bardzo. Z jednéj strony przy oknie siedział tam mężczyzna młody i wykwintnie ubrany, łokcie wspierał na stole, twarz krył w dłoniach i szeptał coś do siebie gwałtownie i niezrozumiale. Z drugiéj strony, na stołku siedząc, stara kobieta, w grubéj podartéj spódnicy, w podartém obówiu i spłowiałéj dziurawéj chuście, wsparta plecami o ścianę, pozostawała w nieruchomości kamiennéj. Policzki jéj okryte były krwistym rumieńcem, na trupio blade czoło spływały z pod białych włosów krople potu, a zapadłe, szeroko rozwarte oczy patrzały w przestrzeń źrenicą zmartwiałą i szklistą, wstrząsaną tylko od chwili do chwili błyskami nieprzytomnéj prawie rozpaczy i trwogi.
Po kilku minutach otworzyły się z cicha drzwi od sieni i w progu stanęła mała Ludwisia z dwoma wiadrami, pełnemi wody, na uginającém się ramieniu. Spostrzegła naprzód milorda i krzyknęła z radością nadzwyczajną:
— Książę nasz!
Spojrzała potém na Dyrkową i prząsło z wiadrami ze stukiem zsunęło się z jéj ramienia. Woda rozlała się po podłodze strumieniem szerokim; a mała przygarbiona istotka biegła ku dobrodziejce swéj z rozpostartemi ramionami.
— Jezusie Panie! — wołała — o, pani moja najdroższa! za zbawienie ludzi grzesznych... co pani stało się takiego...