Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   80   —

czniejsze jeszcze od gorących, a drzewa szkoda palić, bo jak wyjdzie, kupować trzeba będzie...
— Niech Pan Bóg broni od kupowania! — kończyła stara.
Nazajutrz w nieopalonéj izbie dwom kobietom zęby szczekały od chłodu.
— Ot, — zaczynała Dyrkowa głosem, który trząsł się jéj w piersi, — nie wiem, co dla człowieka przykrzéjszém jest: głód czy chłód?...
— Chyba chłód! — mówiła Ludwisia.
— A no; to przynieś już może parę polanek...
Ludka przynosiła malutkie brzemię drzewa i kładła je u stóp pieca. Długo na drzewo to spoglądały obie.
— Hm! — szepnęła Dyrkowa, — zawsze to złotówkę jakąś, albo czterdziestkę kosztuje! Nie zapalaj jeszcze, poczekamy jeszcze trochę, a może i tak sobie posiedzimy. W łóżku pod kołdrą ciepło będzie...
Raz Dyrkowa rzekła:
— Ot, bieda moja! woda drogo kosztuje! dwadzieścia pięć groszy za beczkę, a jak tydzień postoi, to już i na nic... wylać jeszcze trzeba i znów kupować...
— Niby to ja wody nanosić nie mogę? — z zapałem zapiszczała Ludwisia.
— Czy ponanosisz?
— Jezu Panie! czemuż-by nie?
— No to sprobuj!