Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 027.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

zabiorą! To nie nasze dziewczęta, którym dość łaski, kiedy gospodarski syn, przechodząc, zerknie na nie i żart jakiś z nich zrobi. Do panienek bogatych, wysoko urodzonych, takich, co to u trzewiczków obcasiki noszą na ćwierć łokcia wysokie, a stany sobie przepasują szarfami, szerokiemi na pięć dłoni, zalecać się trzeba długo, oj, długo, póki która z nich uśmiechnąć się, albo pod rączkę na spacer pójść, albo rączkę do tańca podać raczy. Zalecać się im trzeba, komplementy mówić, grać im na fortepianie, za sprawunkami ich chodzić... dziwne dziwy, powiadam ci, moja Ludwisiu, dziwne dziwy i facecye!... Młodemu to tak i życie na tém przechodzi... lata sobie koło ładnych kwiatków, jak motylek, aż ot utknie raz na jednym i przylgnie, i już nie odczepi się, żeby jak chciał... Wtedy basta, na zapowiedzi dał, na kobiercu stanął i ożenił się... klamka zapadła i mój złoty motyl koło jednéj już tylko żonki swojéj uwija się, dzieci hoduje i staréj matce czasem je w pięknéj karecie przywozi, ażeby wnukami oczy swoje pocieszyła... ale czasem tylko, czasem, bo paniątkom takim duszno było-by i nie zdrowo w starych izbach tych, w których pohodowali się ojciec ich i dziadowie, ale im hodować się nie wypada już... nie wypada!...
Tak prawiła stara. Prawiąc, stosownie do znaczenia różnych ustępów mowy swéj, uroczyście wznosiła do góry rękę kształtną, choć grubą i spracowa-