Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   17   —

i nieco garbata, umieszczona na nizkiéj ławeczce, robiła pończochę i doglądała gotującéj się strawy.
Dyrkowa musiała być kiedyś piękną kobietą. Teraz jeszcze, gdy w sinéj grubéj spódnicy, własnego widocznie wyrobu, w białym fartuchu i kraciastéj chuście, skrzyżowanéj na piersi, siedziała w blaskach ognia prosta i wysoka, jedną ręką snując z więzi lnu cieniutką nitkę, w drugiéj, odchylonéj daleko, obracając wrzeciono, kibić jéj wyglądała kształtnie i silnie. Siwe włosy jéj, wysuwające się z pod białego czepca, srebrzyły się nad piękném, białém, z lekka tylko pomarszczoném, czołem; na białe, ściągłe policzki wybijał się lekki rumieniec, a wielkie oczy świeciły jeszcze świeżym błękitem źrenicy, i tym srebrnym połyskiem, który u starców zdaje się być śladem łez, wylanych przez życie, zarówno jak objawem niezgasłéj jeszcze energii. Usta Dyrkowéj, zwiędłe już i pomarszczone, posiadały zarys spokoju i słodyczy. U nóg jéj, zwinięty w kłąb olbrzymi, spoczywał wielki czarny brytan, wierny i stary stróż domowy.
Przędła i patrzała w ogień. Wzrok jéj był nieruchomy i zamyślony, ale po ustach wiły się uśmiechy miłych jakichś myśli. Wrzeciono warczało z cicha, za oknami szumiały drzewa, od kilkunastu wazonów, ustawionych u okna, w duszném nieco powietrzu rozchodziły się silne i ciężkie wonie piżma i geranium.
— No — po długiém milczeniu ozwała się sta-