Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

niem, na-pół z zazdrością: „ot! do czego-to człowiek dojść może!”
Milord doszedł był istotnie w porze owéj do rezultatów życiowych znakomitych. Ów kawalerski powozik jego unoszony bywał przez dwa dzielne karosze, o których cenie i pochodzeniu ludzie cuda prawili, a którym na faliste grzbiety, zamiast zwykłych rzemieni, spływały szerokie wstęgi białe, mocne a połyskujące jak atłas. Końce wstęg tych, czyli tych lejców, spoczywały czasem we własnych jego dłoniach, czasem w dłoniach woźnicy, ubranego w długi surdut liberyjny ze srebrzystemi guzikami, niekiedy jeszcze w drobnych rękach wyrostka, ubranego po kozacku, albo drugiego wyrostka w zielonéj, strzeleckiéj podobno, odzieży.
Miał on bowiem i stangreta, noszącego liberyą, i kozaczka, i grooma, chociaż o tém, że chłopak w zielonéj odzieży mógł nazywać się groomem, ani on sam, ani może nikt w Onwilu na pewno nie wiedział. Miał on jeszcze na zimowe miesiące sanie prześliczne, całe obite kwiecistemi dywany, i niemniéj piękne, w porach chłodnych, okrycia dla karoszów swych, które szkarłatnemi lub modremi sieciami osłaniały je aż do ziemi. Za powozikiem zaś, saniami, karoszami, stangretem, kozaczkiem, groomem, śnieżnemi lejcami i szkarłatnemi siatkami, biegły w poskokach dwa psy niezmiernie piękne, złociste setery najczystszéj rasy, w błyszczące i dzwoniące obroże strojne.