Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 533.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prostém, lecz obfitém pożywieniem, siedziało dzieci pięcioro; najstarszy, Janek, w szkolnym mundurze, Maniusia, podlotek, wystrojona, ładniutka i roztropna, i troje młodszych, zdrowych, wesołych i nieźle przez rodziców prowadzonych.
Gwarno tam było i wesoło, w małéj téj bawialni, za któréj weneckiemi oknami stały grusze rozłożyste, osypane żółtawém już liściem i niezebranym dotąd obfitym owocem, a gwar i wesołość wzmogły się jeszcze, gdy wbiegła tam pani Tyrkiewiczowa, piękna zawsze, żywa i rezolutna kobieta, oznajmiając, iż mąż jéj wyjechał z miasta na dzień cały, i że ona braterstwo z całą kompanią na herbatę do siebie zaprasza.
— Mama niezdrowa i przyjść do was nie może, a chce dzieci widziéć... — dodała.
Po wyjściu pani Heleny, dowiedziałam się, że Tyrkiewiczowie dzieci swoich nie mieli, i bratanków kochali, jakby dzieci własne; że Tyrkiewicz zajmował się wciąż spekulacyami różnemi, stawał się coraz bogatszym, i szwagra do spółki w interesach przyjmował. Wszyscy razem żyli tu w zgodzie, wesoło, z najlepszemi na przyszłość nadziejami.
Zapytałam o pannę Teodorę; pan Klemens opowiedział mi, że kobieta, do któréj się była przeniosła z razu, dawno już umarła, i że siostra jego mieszka w zaułku, na salce, w domu, którego numer wskazał mi dokładnie.