Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 531.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie przyjęła podarunku, tylko prosiła, żeby gile jéj miały dobre obejście się i wygodę. Dzieci zanosiły się od płaczu, gdy powiedziała im, że odchodzi na zawsze, i chciały biec za nią, ale zamknięto je w sypialnym pokoju, Teodora zaś wyszła z oficynki sama, z koszykiem w ręku i w chusteczce na głowie. Chciała widocznie, nie oglądając się, wyjść z dziedzińca; w furtce jednak stanęła, przez chwilę na ogródek, dom, oficynę i stajenkę patrzała i, jakby ani ustać dłużéj, ani odejść jeszcze nie mogła, usiadła na progu fórtki, i z chustką przyłożoną do twarzy, przez kilka minut cichuteńko płakała. Odjęła potém chustkę od twarzy, podniosła się z ciężkością i — poszła.
Wiele lat upłynęło od czasu tego do chwili, w któréj znalazłam się znowu na ulicy Kwietnéj. Mijając porządny sześcio-okienny dom z błękitnemi okienicami, przypomniałam sobie rodzinę Końców, i pomyślałam o odwiedzeniu dawnych mych znajomych.
Weszłam na dziedziniec i nie wiedziałam prawie, dokąd udać się mam, tak oficynka, w któréj mieszkali Końcowie, zmienioną miała postać. Podwyższono ją i powiększono znacznie. Ogródek téż rozszerzonym był podwójnie, dokupionym snadź placem, a budynki, sztachety, i w ogóle otoczenie całe, objawiało zwiększający się dostatek, i pilne o zwiększenie jego staranie.